Sierpień 2019 r.
Tata spełnił moją prośbę. Jeszcze tego samego dnia udaliśmy się na własne lekcje polowania. Tłumaczył mi, jak należy i nie należy polować, gdzie najlepiej się udawać, chcąc zakończyć łowy powodzeniem oraz wiele innych rzeczy, które sam pamiętał z początków swojego nauczania. Jednak wyglądał na trochę rozkojarzonego.
- Stało się co? - zapytałam. Spojrzał na mnie jakby zaskoczony. Akurat konstruowaliśmy klatkę z kawałków drewna. Jak sam twierdził, niekoniecznie mi się to przyda do polowań, ale to mimo wszystko dość przydatna umiejętność.
- Nie, po prostu zastanawiam się, co zrobić z tym, jak zachowuje się Yuki - odpowiedział, przybijając kolejnego, przerdzewiałego gwoździa, znalezionego w naszej jaskini. Mama lubiła kolekcjonować różne takie śmieci. Jak się okazuje, wiele z nich się przydawało.
- Do Alf - rzekłam swobodnym tonem. Tylko przy tacie zdobywałam się na rozmowę. To był dla mnie niezwykle przydatny trening. Choć moje wypowiedzi pozostawały dość lakoniczne, postęp był już widoczny. Zasępił się. Podałam mu kolejny gruby patyk. Związał je starą liną. Słońce już chyliło się ku zachodowi, ale na szczęście już kończyliśmy pracę.
- Wiesz, Navri - zaczął - Uważam, że jesteś bardzo ambitną waderką. Jesteś stworzona do wielkich rzeczy. Jeszcze nie wiem jakich dokładnie, ale jakiś na pewno.
Aż znieruchomiałam. Patrząc na tatę, zastanawiałam się czy mówił naprawdę.
- Do byycia lekarzzem? - zapytałam. Ponownie nieumyślnie przedłużyłam spółgłoski. Ciocia do teraz próbowała mnie tego oduczyć. Tata się zaśmiał.
- Może i do bycia lekarzem.
- Jak mama - dodałam. Teraz już trochę spoważniał. Zamyślony kończył węzeł. Podałam mu kolejną gałąź z kupki, którą uzbieraliśmy wcześniej.
- Tak, jak mama - odparł. Resztę pracy odbyliśmy w milczeniu. Kiedy klatka była już skończona, widziałam już niewiele. Było zbyt ciemno. Dostrzegłam jednak, że nim tata zmienił się z powrotem w wilka, zadowolony poklepał naszą konstrukcję.
- Kiedyś nam się przyda, zobaczysz.
Potaknęłam, wierząc mu na słowo. Później zabraliśmy nasz wytwór i zaciągnęliśmy do jaskini.
W nocy miałam piękny sen o tym, że umiem latać i czynię dobro. To było moje skryte marzenie. Być taką dobrą wróżką dla innych.
***
Kolejnego dnia tata miał dyżur, a przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałam się zająć czymś innym. Skupiłam się więc na próbie stworzenia podobnej klatki, węzłów oraz sieci, które mi pokazywał. Wiele rzeczy mi nie wyszło chociażby dlatego, że byłam tylko wilkiem. Brakowało mi zręcznych ludzkich palców. Chciałabym umieć się zmieniać w człowieka, jednak w takim wieku to wprost graniczyło z cudem. Nawet nie próbowałam. Chciałam to zostawić na czas, kiedy zacznę uczęszczać na lekcje magii. Wtedy powinno mi być łatwiej. Może nauczyciel raczy mi wyjaśnić, jak tego dokonać.
Tata znalazł mnie bez problemu. Byłam na pobliskiej łączce w Zielonym Lesie, na którą najmocniej padało słońce. Uśmiechnął się na mój widok, jednak wyglądał na trochę zmęczonego.
- Cześć, księżniczko - przywitał się, podchodząc bliżej i oglądając uplecioną przeze mnie sieć. Pokiwał głową z uznaniem. - Piękna robota.
Siadł tuż obok i patrzył jak pracuję. Po zamyślonym wyrazie pyska zauważyłam, że miał mi coś do przekazania. Odwróciłam się w jego stronę, oczekując aż się odezwie.
- Byłem u Alf. Wezwali Yuki. Była mi winna przeprosiny. Zrobiła to, choć niechętnie. Nie będziesz chodzić na lekcje polowania przez kilka tygodni. Wszystko musi się uspokoić...
- A nauka?
- Możesz chodzić przez ten czas na te dodatkowe... kilka tygodni i skończysz siedem miesięcy. Będziesz mogła wtedy uczęszczać na lekcje logiki - proponował, jednak ja tylko furknęłam. Wyglądało na to, że mój plan z szybkim ukończeniem materiału związanego z polowaniem nie wypalił. Może przynajmniej przez ten czas nauczę się czegoś na własną łapę i zaskoczę tym pozostałe szczeniaki. W końcu to jedyna taka okazja. Później będę mieć więcej zajęć w szkole i jednocześnie mniej czasu wolnego.
***
Kolejnego dnia miała się odbyć lekcja kreatywności, na którą tak bardzo czekałam. Do południa biegałam jak opętana po całym Zielonym Lesie, starając się zapamiętać, gdzie rosną jakie drzewa i w razie czego na nie na przyszłość nie wpadać. Na krótko przed szczytowaniem słońca, wróciłam do jaskini, by tam nieco odpocząć. Następnie udałam się na Wrzosową Łąkę, gdzie podobno miała mnie odebrać nauczycielka.
W watasze było dziwnie pusto i cicho. Zupełnie, jakby wszystkie wilki opuściły teren, a ja zostałam jedyną żywą duszą w okolicy. Zadrżałam. Pomimo świadomości, że gdzieś niedaleko powinien być tata, ogarnęła mnie trwoga. Zamyśliłam się, patrząc na kołyszące się kwiaty, więc aż podskoczyłam, słysząc znajomy głos:
- Savi, tak?
Odwróciłam się. Gdybym nie miała wiecznie opuszczonych uszu, z całą pewnością bym je położyła. Tuż za brązową waderą stał mój tata.
- N-navri - poprawiłam Alfę. Wydała z siebie coś w rodzaju prychnięcia.
- Jasne, Navri - dodała pospiesznie - Dan, możesz już iść. Fermitate może potrzebować pomocy - zwróciła się do taty. Ten się tylko do mnie uśmiechnął i odszedł. Zatrzymałam swój wzrok na samicy.
- To co? Idziemy?
Skinęłam głową, rozumiejąc, że to naprawdę ona pełniła funkcję nauczycielki tego przedmiotu. Interesowała się sztuką? W zasadzie niczego o niej nie wiedziałam prócz tego, że jest przywódczynią naszego stada i ciężko ją zrozumieć.
- Wszystkie jaskinie są pozajmowane, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli zajęcia odbędą się na świeżym powietrzu - powiedziała nieco zmęczonym tonem głosu. Właściwie, to mi całkiem ulżyło. W jaskiniach praktycznie zawsze było ciemno na tyle, że widziałam dość słabo. Marny ze mnie wilk, skoro nawet nie umiem funkcjonować w takich warunkach. Poważnie rozważałam zagnieżdżenie się w dorosłości na jakiejś słonecznej skale, by nie musieć znosić dłużej ciągłego półmroku.
Zatrzymałyśmy się na dokładnie tej samej polanie, na której odbywały się zbiórki na lekcje polowania. Alfa przysiadła na skale, na którą lubiły się wspinać pozostałe szczeniaki. Zaczęła się wpatrywać w bezchmurne niebo. Stanęłam tuż przed głazem. Jej autorytet był widoczny chyba na każdym kroku. Tata twierdził, że im starsza była, tym bardziej pochłonięta sprawami watahy się stawała. Nie wiedziałam, czy to prawda. Podobno tata był w dodatku od niej starszy.
- Nie zanosi się na deszcz - oznajmiła jak gdyby nigdy nic i zeszła z kamienia. Spojrzała na mnie - Masz jakieś zainteresowania? Hobby? Zdolności?
Po chwili namysły pokręciłam przecząco głową. Westchnęła cicho.
- Masz jakieś zdolności plastyczne?
Ponownie zaprzeczyłam.
- W takim razie po co tu przyszłaś?
Odpowiedziałam jej tępym wpatrywaniem się. Nie umiałam tego do końca wyjaśnić, szczególnie jej. Była dla mnie zbyt obca, bym zdołała wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo.
- No, nieważne - Mruknęła i mnie obeszła - Nieopodal jest naga ziemia bez trawy. Możesz spróbować mi tam coś narysować? Chcę poznać twoje umiejętności.
Zawahałam się, ale później poszłam na obchód polany. Znalezienie niewielkiego pola, o którym mówiła, wcale nie było trudne. Długo się namyślałam, aż nie zrobiłam za pomocą krótkiego pazura kreskę, nad nią drugą i coś na wzór krzywego słońca. Łapa mi się strasznie trzęsła. Do pierwszej, dolnej kreski dorysowałam kilka pionowych kresek i obróciłam się z oczekiwaniem do Alfy.
- Już skończyłaś...?
Podeszła bliżej i zerknęła mi przez ramię. Jej pysk nie wyrażał niczego konkretnego.
- Narysowałaś... łąkę?
Skinęłam głową. Jako, że nie była pewna, co przedstawia rysunek, trochę poczułam się urażona, ale z drugiej strony wiedziałam, że jako tak młody szczeniak raczej nie stworzę niczego lepszego.
- A to jest... niebo? - zapytała o kreskę obok słońca. Ponownie potaknęłam. Rysunek wyglądał dziwnie beznamiętnie, więc dorysowałam mu uśmiech. - Jest... urocze.
Alfa pochwaliła moje słońce z krzywym wyszczerzem. Pomimo oczywistej szpetności mojego tworu, ogarnęła mnie duma. Zamierzałam później je pokazać tacie.
Do końca zajęć na polecenie nauczycielki lepiłam różne babki z piasku, więc skończyłam umorusana błotem, które przyległo do mojego krótkiego, białego futerka. Otrzepanie na niewiele się zdało, więc udałyśmy się nad Wodospad. Przywódczyni cierpliwie odczekałam, aż się umyję, a następnie odprowadziła do taty, który akurat zmierzał na polanę, na której miałam wcześniej zajęcia. Jemu również spodobało się słońce.
<C.D.N.>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz