Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 12 stycznia 2017

Od Moone "Czarna historia" cz. 7

Jesień 2018
Postanowiłam więc wyruszyć w przygodę, lecz nie byłam na to przygotowana. Przydała by mi się mapa, ale jej nie posiadałam. Dowiedziałam się jednak, że mogę ją sobie zakupić oraz było mnie na nią stać. Poszłam po nią do Alfy. Wracając, pozbierałam sobie jeszcze kilka patyków do zrobienia czego w postaci koszyka. Wymyślałam, jak bym mogła te gałązki posplatać. Nie wychodziły mi do końca równe, ale nadawały się do użytkowania. Przytrzymałam koszyk w pysku i poszłam do lasu pozbierać różne owoce. Nazbierałam tam tylko maliny i jagody oraz listki mięty, które w moim rodzinnym terenie były rzadkością i mój tata szukał je godzinami. Schowałam je i zaczęłam rozmyślać, co bym mogła jeszcze zebrać. Chyba było to już wszystko. Przez kolejną noc widziałam jak objawił mi się tata. Ponownie podarował mi natchnienie mocy. Dodał mi siłę do dalszego działania. Wyruszyłam jeszcze tej nocy. Poszłam najprawdopodobniej ostatni raz w tym roku do Wodopoju. Z daleka widziałam jakiegoś wilka, który wył do srebrzystego księżyca. Gdy ugasiłam pragnienie to słońce powolutku wstawało. Jeszcze ja po dodaniu sił zaczęłam biec na północ. Gdy byłam w połowie drogi do granicy watahy to podśpiewywałam sobie.
„Czas, już czas, wyruszyć, spojrzeć przygodom w oczy,
Latać, biegać, zwiedzać, jutrzejszy, kolejny raz
poznam przygód smak, już nie,
nie zapomnę nigdy was...”
Kolejnego wieczora przekroczyłam terytorium Watahy Magicznych Wilków. Westchnęłam, popatrzyłam się na pobliskie drzewa. Nie wyglądały one strasznie, jak mówił mój brat. Były wręcz piękne. Przeszłam jeszcze chyba kilometr i ułożyłam się do snu, gdyż byłam zmęczona. Obudziłam się dość wcześnie przez śpiew ptaków, które siedziały sobie na drzewach. Były one w stadzie. Byłam ciekawa, czy odlecą one gdzieś gdzie jest cieplej, czy zostają na zimę. Rok temu, niedawno przed dołączeniem widziałam, jak trzy stada leciały sobie do ciepłych krajów. Przypomniało mi się, że będę miała już rok. Od razu wróciły mi się wspomnienia z dawnych lat, jak bawiłam się z rodzicami i braciszkami. Ach! Co to były za czasy! Ale teraz od ich śmierci już nie jest mi tak wesoło. Szłam dalej, na razie mijałam tylko jakieś lasy. Minęły dopiero dwa dni, zanim wyszłam z ogromnego zalesionego terenu. Było to jednak bardzo przykre co zobaczyłam. Zaraz po wyjściu z zieleni znajdował się krater powstały z powodu powstania nowego demona. Znajdowały się w nim szczątki mojej rodziny. Stałam przez chwilę jak wryta. Przyglądałam się i wyobrażałam sobie jak to wyglądało. Różne myśli przebiegały mi przez głowę. Poczułam ciarki na plecach. Coś za mną przebiegło. Zamknęłam oczy…
* * *
- G-gdzie j-ja-a jestem-m? - wymamrotałam osowiała.
Nikt nie odpowiadał. Wstałam obolała. Byłam w ciemnym miejscu, może jaskini, może nory. Poczułam powiew zimnego wiatru. Skuliłam się. Nawet posiadając moc widzenia w ciemności – nic nie mogłam zobaczyć. Po chwili ktoś za mną stanął. Próbowałam zachować zimną krew. Uniosłam głowę lekko spoglądając w tył. Cisza otaczała to miejsce. Nagle zauważyłam oczy, były mi one dobrze znane, pełne zła. Postać przeszła obok mnie, głaskając mnie po skrzydłach swoją nienawiścią. Tak jak myślałam. Sagope. Uśmiechnął się szeroko. Zaczął wyć i wszystkie ciemności rozświetliły się ognistym płomieniem.
- Oto nasze królestwo… Moja droga, Moone… - wypowiedział to zimno.
W ogromnym miejscu mieściło się podziemne zamczysko, które najprawdopodobniej należało do mojego dziadka. Który chciał je ze mną dzielić. 
- Nasze? Przecież ja nie jestem… - przerwał mi Sagope.
- … ale będziesz demonem, obdarzać innych złem i nienawiścią, być ważnym, najważniejszym! - dokańczając wykrzyczał ostatnie słowo.
Bałam się tego trochę, przecież to morderca mojej rodziny… Ale jednak czułam że coś mamy w sobie podobnego… - demona...
 
Uwagi: W tytule wciąż brakuje jednego słowa... Wszystkie "ochy" i "achy" zapisujemy przez "ch". Od razu wróciły mi się wspomnienia z dawnych lat, jak bawiłam się z rodzicami i braciszkami. - skoro to były "dawne lata", to w jakim wieku jest Moone? Przecież ona nawet roku nie ma! "Byłam w ciemnym miejscu, może jaskini, może nory." - szyk zdania... Nie "te miejsce", tylko "TO miejsce"! Skoro zobaczyła "ognisty płomień", to jak wygląda "nieognisty płomień"? Masło maślane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz