Wyczerpana całodniową wyprawą, opadłam na pobliską skałę. "Pełnia" -
mruknęłam cicho i przymknęłam oczy. Po dłuższej chwili, większość ran
zniknęła. Przypadkowo zasnęłam podczas uleczania, a gdy ponownie się
rozejrzałam, otaczała mnie ciemność. Było mi strasznie zimno, a całe
łapy miałam zanurzone w wodzie. Uczucia wydawały się zbyt realistyczne
jak na sen... Ruszyłam przed siebie, chociaż nie miałam zielonego
pojęcia, gdzie się kieruję. Woda robiła się coraz głębsza i coraz
bardziej utrudniała poruszanie się. Zaczęła też wydzielać przeraźliwy
smród. Gdzie ja się wpakowałam? Całe szczęście, nareszcie znalazłam
suchy ląd. No dobra... po prostu znalazłam ląd. Miejsce było nieco
jaśniejsze od poprzedniego, więc miałam okazję się rozejrzeć. Wokół mnie
rozpościerały się cuchnące kanały wodne i stare, zardzewiałe kraty. Nie
wyglądało to przyjemnie... Postanowiłam nadal iść do przodu. W końcu
natrafiłam na skrzyżowanie. Obydwie drogi były przyciemnione, więc nie
wiedziałam, gdzie się kierować. W wyborze pomógł mi okropny wrzask z
prawego odgałęzienia. Dźwięk wydawał się mieć blisko swoje źródło, więc w
panice rzuciłam się do ucieczki, jednak zatrzymałam się i spróbowałam
zatrzymać czas. Zdana na szczęście, zawróciłam i skierowałam się do
miejsca, gdzie słyszałam wcześniejszy odgłos. Przede mną ukazała się
spora sylwetka nieznanego stworzenia o czerwonych ślepiach i ostrych,
wystających kłach. Obejrzałam ją ze wszystkich stron i gdy już miałam
odetchnąć z ulgą, że jestem bezpieczna, bestia rzuciła mi wściekłe
spojrzenie, a zaraz po tym zawarczała. Moja moc widocznie była zbyt
słaba, by na długo wstrzymać jej czas. Popędziłam przed siebie, z
nadzieją, że zdążę uciec. Niestety, krótko po tym usłyszałam kolejny ryk
i odgłos kroków. Oczywiście, moje jakże wielkie "szczęście" postawiło
na drodze kraty, przez które nie dało się przecisnąć. Mimo stresu,
wyczarowałam kosę demonów. Wieki jej nie używałam, co było
problematyczne już na samym początku... Dodatkowo szansa, że to na pewno
demon, była nikła. Chwyciłam broń i stanęłam w miejscu, próbując zebrać
odpowiednią ilość mocy. W końcu ujrzałam przed sobą potwora. Był
wyraźnie zirytowany moją obecnością. Nie musiałam długo oczekiwać na
jego ruch, gdyż prawie od razu rzucił się na mnie z pazurami.
Zamachnęłam się na niego kosą, jednak nie trafiłam. W tym samym momencie
poczułam, jak jego pazury wbijają się w mój grzbiet. Syknęłam z bólu i
odskoczyłam na bok. Potwór rzucił się na mnie, wytrącając mi broń z
pyska. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, dociskając mnie do ziemi.
Wykorzystałam ten moment i "usunęłam" kosę śmierci, a zamiast tego
zmaterializowałam łuk. Wróg ocknął się i gdy naciągałam cięciwę, wbił
się kłami w moje ciało. Pisnęłam z bólu, jednak wystrzeliłam strzałę,
która trafiła go prosto w serce. Odsunęłam się szybko od znikającego
ciała bestii i spojrzałam na swoją łapę. Ciekła z niej krew, chociaż
rana nie wydawała się poważna. Po tym spotkaniu przestałam wierzyć, że
jest to zwykły sen. Skuliłam się przy ścianie, by przeczekać sytuację aż
do mojego przebudzenia.
- Ten sen nie jest przypadkowy. - Usłyszałam za sobą żeński głos i
automatycznie obróciłam się w jego stronę, lecz niczego nie
dostrzegałam.
- Słucham? Kim ty w ogóle jesteś? - Przyglądałam się ciemności, chcąc
zobaczyć, kto to jest. Z mroku wyłoniła się wadera, chociaż dużo nie
odbiegała od niego kolorem. Jedyne, co się wyróżniało, to niebieski
wisiorek ze złotym łańcuchem na jej szyi.
- Jak już powiedziałam, nie znalazłaś się w tym śnie przez przypadek.
Zostałaś przeklęta. - Odparła obojętnie, podchodząc do mnie bliżej.
- Jak to przeklęta? - Patrzyłam na nią tępo, przetwarzając sytuację.
- No, normalnie. Od razu mówię, że nie mam pojęcia, jak to przerwać.
Oczywiście budzisz się każdego ranka, jakby nigdy nic, chociaż ten świat
powraca co noc. Zostałam przeklęta jakieś trzy lata temu i nadal się
nie uwolniłam... - Westchnęła z rezygnacją i przysiadła obok mnie.
Wtedy, wcześniej opisana błyskotka, zaczęła emitować słabe światło. -
Zdaje się, że zaczyna świtać. Do następnej nocy... - Obraz zaczął mi się
rozmazywać, a ja opadłam bezwładnie na ziemię. Gdy wszystko zdawało się
wracać do rzeczywistości, usłyszałam ostrzeżenie. - Jeszcze jedno! Pod
żadnym pozorem nie dotykaj innego wilka, wtedy również wyląduje tu, z
nami!
- Poczekaj! - Otworzyłam gwałtownie oczy i zerwałam się na równe łapy.
Przypadkowo potknęłam się o kamień i wpadłam na stojącego przede mną
wilka. Odskoczyłam od niego jak oparzona, przypominając sobie słowa
wadery.
- O nie, nie, co ja zrobiłam! - Spojrzałam wystraszona na postać, a była nią...
<chętny?>
Uwagi: brak
<Ktoś dokończy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz