Krwisty ogień. Płonące belki spadły z nieba. Spojrzałem w górę, ale
ujrzałem jedynie smolisty dym. Dopiero teraz poczułem jak palą mnie
płuca. Złapałem się za klatkę piersiową, walcząc o kolejny oddech.
- Rene... - usłyszałem w oddali - Renethrain...
Nie miałem siły odpowiedzieć. Chciałem krzyknąć "Kim jesteś ? Co się
dzieje?", ale jedyne na co było mnie stać to charknięcia i głuche
kaszlenie. Ogień był coraz mocniejszy. Niemal dotykał moich łap.
- Rene... - znów ten cichy głos - Czerwony jest ogień, czerwona jest
krew... Hej, Rene. Czy krew to dla ciebie oliwa? Czarna smoła, czarna,
czarna, czarna....
Przy ostatnich dwóch słowach głos się zmutował, przechodząc na koniec w
upiorne krakanie trzyokiej sowy, która przeleciała nad moją głową.
Obudziłem się zlany zimnym potem. Kaszlałem i walczyłem o oddech, tak
jakbym wciąż był w śnie. Po chwili rozejrzałem się i uspokoiłem na widok
własnej jaskini. Wyjrzałem na nocne niebo. Księżyc był w pełni. Po
ogniu nie pozostał żaden ślad. Wziąłem głęboki wdech. Znałem ten głos. I
jak myślę o tym czyj, on był, to po plecach przechodzą mi ciarki.
- Spokojnie, Rene. - mówiłem do siebie, ale mój głos był dziwnie cichy i
łamiący, tak jakby te słowa wypalały moje gardło - Jesteś w swojej
jaskini. W watasze. W domu. Urodziłeś się na południu. Byłeś w piekle.
Zabiłeś rodzinę. Uciekłeś.
Wsłuchiwałem się w każde słowo, akceptując jego znaczenie. Kolejny wdech i głęboki wydech. Tej nocy nie zmrużyłem już oka.
Gdy na niebo wejrzały pierwsze promienie słońca, postanowiłem przejść
się nad wodę. Wszyscy chyba jeszcze spali. Albo zwyczajnie byli zajęci
swoimi sprawami, bo nie ujrzałem żywej duszy. I dobrze. Ostatnią rzeczą
na jaką miałem ochotę było natknięcie się na jakiegoś nieznanego wilka.
Tak. Jedyną osobą z jaką póki co rozmawiałem jest Alfa. I nie czuje się z
tym bynajmniej źle. Nagle w mojej głowie pojawiła się trzyoka sowa.
Wzdrygnąłem się. Sowa, która kracze. Jak kruk. Zacząłem myśleć nad
znaczeniami poszczególnych elementów. Sowa normalnie oznacza mądrość,
ale jestem na sto procent pewny, że to nie o to chodzi. "Sowa na dachu kwili,
umrzeć komuś po chwili" - przypomniałem sobie słowa pewnej szamanki z
mojej dawnej watahy. Kracząca sowa - symbol śmierci. Albo ciemności,
zła, nieszczęścia? Na pewno nic dobrego. A to trzecie oko? Jedyne z
czym mi się to kojarzy to jakiś dodatkowy zmysł. Kurcze... Głowa mnie
już od tego rozbolała.
Przez cały czas szedłem ze wzrokiem wbitym w ziemię. Gdy podniosłem łeb o
mało co nie wpadłem do sadzawki. Nieufnie przyjrzałem się swojemu
odbiciu, tak jakbym miał tam zaraz zobaczyć coś strasznego. Dotknąłem
łapą wody i wzburzyłem lustro jeziorka.
Tej nocy również nie dałem rady zasnąć. Rozpaliłem jedynie niewielki
ogień, który dotrzymywał mi towarzystwa i dawał nieco więcej światła niż
księżyc. W tej chwili nie chcę być w ciemności. Użyłem też niebieskiego
płomienia przez złe skojarzenie z czerwienią. O świcie pobiegłem do
ścieżki prowadzącej do miasta. Przedarłem się przez płot i zmieniłem w
niewygodną postać człowieka. Dawno tego nie robiłem i musiałem chwilę
przyzwyczaić się do dwunożnego chodu. Ruch na ulicach był jeszcze mały,
więc szybko dostałem się do miejskiej biblioteki. "Otwarte od godziny ósmej" - widniało na drzwiach.
Spojrzałem na zegar w wieży kościelnej obok. "Siódma czterdzieści pięć". Westchnąłem. Usiadłem na schodach i zacząłem nucić coś pod nosem.
- Czeka pan na otwarcie? - spytała jakaś miła pani
- Tak - przestałem śpiewać i spojrzałem w górę
Och. Miła i w dodatku piękna pani. Brunetka o długi włosach i zielonych oczach. Ubrana była w uniform. To bibliotekarka.
- Już od tej godziny zabiera się pan do nauki? - kontynuowała, otwierając drzwi
- Tak... Można tak powiedzieć.
- Godne podziwu, zwłaszcza, że jest sobota.
Wszedłem do przestronnego holu i skierowałem się w stronę działu ze
starymi książkami. W powietrzu słychać było echo moich kroków.
Zatrzymałem się przy półce "Podania i Legendy". Rzuciłem okiem na
rozległe regały. No dobrze. Od czego by tu zacząć? Postanowiłem
poszukać książek na literę S. "Symptomy Dżumy", "Skarby
krzysztofowskie", "Stolemowe dary dla Gdańska", "Szabla Króla
Zygmunta"... Jest! Chwyciłem "Sennik" i "Symbolika zwierząt".
"Dotykać ognia" - niedostatek
Nie no... Niedostatek to mi już nie grozi. Dalej.
"Ogromny" - duży sukces
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ten sen oznacza coś dobrego. Dalej.
"Dym w oczy gryzący" - plotki i obmowa
Nie ma kto mnie obgadywać.
To bez sensu. Zamknąłem "Sennik" z hukiem. Przez pewien czas wgapiałem
się w ścianę dudniąc palcami o "Symbolika zwierząt". Dobra. Ostatnia
szansa. Otworzyłem na stronie "Sowa". Przeczytałem pierwszą linijkę, a
po moich plecach przeszedł zimny dreszcz. I nagle wszystko stało się
jasne. Według autora tej księgi sowa, która kwili nad grobem oczekuje
zemsty. Nie zamilknie dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość.
Niektórzy wierzą, że w tych ptakach zamknięte są dusze zmarłych.
Skierowałem wzrok na cytat A. Mickiewicza. „Co to był za głos? To pewnie
sowa, ta złowroga płaczka towarzysząca trumnie nocy”. Odstawiłem książki
na półkę i pożegnałem uśmiechem miłą bibliotekarkę. Gdy dotarłem do
płotu zmieniłem się z powrotem w wilka. O tak. O wiele bardziej lubię tę
postać. Pobiegłem do jaskini i usiadłem żeby przemyśleć sprawę. Może
przesadzam? Może to był tylko zwykły sen? Przecież to nie pierwszy raz
kiedy śni mi się ogień. To przez tą sowę? Tak... Chyba tak. To ona
wyprowadziła mnie z równowagi. Może powinienem to zignorować?
Nagle usłyszałem krakanie. Wyjrzałem zza jaskini. Drzewo było oblepione
krukami, które krakały naprzemiennie, wprowadzając mnie w szał. Po
pewnym czasie nie mogłem już tego wytrzymać. Moje łapy zapłonęły ogniem,
który powędrował w górę i utworzył strumień, który skierowałem wprost
na drzewo. W powietrzu uniósł się zapach ogniska i spalonego mięsa.
Nareszcie cisza...
Wspaniała cisza... Cisza przed burzą.
C.D.N.
Uwagi: Wciąż stawiasz Spację przed znakiem zapytania. Przy zwracaniu się imieniem do danej osoby, powinno się stawiać przecinek (np. Spokojnie, Rene.). Tytuł Alfy w WMW zapisujemy z wielkiej litery. Liczby i znaki zapisujemy w op. słownie (np. sto procent), to samo tyczy się godzin. "Wieża" a "wiara to nie to samo! Kiedy piszesz inicjał autora, a później nazwisko, między jednym i drugim stawiaj Spację (np. A. Mickiewicz). Wciąż stawiasz albo dwie, albo cztery kropki, zamiast trzech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz