Wyszłam z Biblioteki i poszłam na wskazany adres. U celu zorientowałam się, że jaskinia była jedną z tych wolnych dla nowych. Bardzo mnie to
zdziwiło, ponieważ nikt tam nie mieszkał. Kiedyś mieszkała tam Ripple.
Weszłam do jaskini. Wyglądała jakby przeszedł po niej huragan.
- Halo?! - krzyknęłam. Po ścianach jaskini przebiegło echo. Nagle
usłyszałam cichy odgłos prawie niesłyszalny, jakby coś skoczyło na ziemię.
Poczułam nagłą obecność. Obejrzałam się. Moim oczom ukazał się czarny
basior z czerwonymi oczami i z smoczymi skrzydłami. Miał czerwone pasy
na grzbiecie i na łapach, lecz bardziej gęstsze i cienkie, czerwoną
grzywę stojącą na sztorc i grzywkę lekko opadającą na jego pokaleczony pysk. Za uszami miał czarne rogi zawinięte jak to bywa u przeróżnych
demonów.
- Czego chcesz? - spytał się grzmiącym głosem. Był ode mnie o trzydzieści
centymetrów wyższy. Poczułam się jak bezbronny szczeniaczek. Położyłam
po sobie uszy. Basior patrzał na mnie niewzruszonym wzrokiem. Mógłby
mnie zabić dotknięciem łapy. Zebrałam się i powiedziałam
- Em... przyszłam... przyszłam w sprawie książki jaką wypo...
wypożyczyłeś - jąkałam się, a pod koniec wypowiedzi ściszyłam trochę głos
z niepewności. Basior popatrzał na mnie badawczym wzrokiem.
- A właśnie jej szukałem - powiedział - mogłabyś pomóc mi w tym? - zapytał
się. Trochę się bałam grzebać w jego jaskini, bo nie wiem jakie rzeczy
mogę tu spotkać.
- Dobra... - powiedziałam troszeczkę niepewnie. Basior zaprowadził mnie do
pokoju, w którym było wiele przeróżnych rzeczy. Po dłuższym szukaniu
znalazłam miejsce bardzo pachnące właścicielem. Basior znikł pomiędzy
różnymi przedmiotami już parę minut temu. W tym miejscu było pełno jego
kłaków. Odkopałam górkę sierści i znalazłam w niej książkę zatytułowaną
"Cienie". Zabrałam w pysk książkę i popędziłam szukać basiora. Jaskinia
teraz wydawała się pusta. Zawołałam jeden raz. Brak odpowiedzi. Drugi i
trzeci lecz było to samo. Niepewna wyszłam z jaskini. Poczułam nagłe
uderzenie w łeb i zemdlałam.
Obudziłam się w ciemnej jaskini. Czułam kajdany na swych łapach. Bolała
mnie głowa jakby rozdymka w niej siedziała. Poczułam obecność i zapach
tamtego basiora. Zawarczałam. Poczułam czyjąś łapę na pysku, jakby
porywacz nie chciał bym się odzywała.
- Gadaj, skąd wiesz o cieniach - powiedział porywacz. Uśmiechnęłam się
szyderczo zapominając o wcześniejszym strachu do niego. Opuścił łapę z
mojego pyska.
- W życiu - byłam pewna siebie - w pierwszym życiu - najwidoczniej basior mnie nie zrozumiał
- Gadaj! - krzyknął
- A warczeć mi nie dałeś - wredota w głosie była bardzo słyszalna. Usłyszałam głośne warknięcie basiora.
- Dobra, bez spiny - powiedziałam
- TO GADAJ! - krzyknął
- Od Vario - powiedziałam spokojnym głosem.
C.D.N
Uwagi: Przecinki... i powtórzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz