Czerwona ciecz wpłynęła mi do pyska. Zignorowałam ją, chociaż tępy ból zalewał mi całą głowę. Ze złością kopnęłam kamyk, raniąc się w łapę, i ruszyłam dalej. Nie można mnie tak łatwo pozbawić obiadu, szczególnie w Zielonym Lesie.
***
Szrama na policzku chyba już zaschła, aczkolwiek dalej czułam tępe pulsowanie po uderzeniu jelenia. Czy raczej kopnięciu? To dalej nie miało dla mnie zupełnie żadnego znaczenia, szczególnie, że zwietrzyłam kolejnego rogacza. Nie był to ten sam, co zrobił mi krzywdę, ale tym razem postanowiłam być mądrzejsza i zaatakować moją zdobycz na pomocą noża, którym mogłam rzucić w ofiarę. Zadowolona ze swojego pomysłu, wyjęłam zza pazuchy dwa noże - chyba jeden jeleń to za mało! - i podążyłam za zapachem.
Dotarłam do dużej, trawiastej polany. Tak jak się spodziewałam, pasły się na niej jeleń oraz sarna. "Idealnie!" - pomyślałam i zaczaiłam się za krzakami. Jeleniowate zastrzygły uszami, ale się nie poruszyły, co przyjęłam z ulgą. Z mniejszą ulgą - a raczej z jej brakiem - przyjęłam trzask gałęzi pod moją nogą. Mój obiad się spłoszył i zaczął zmykać z polany, ale tym razem to ja byłam szybsza. Celnie rzuciłam w obie zwierzyny. Padły niemal natychmiast, co zadowoliło mnie (nie uśmiechało mi się za bardzo bieganie za obiadem) w stu procentach. Pozwoliłam mojemu ciału ruszyć ku jedzeniu, ku zapachowi świeżego mięsa.
***
Posiłek był bardzo sycący, więc po pożywieniu się położyłam się na trawie i po prostu patrzyłam w lekko pochmurne niebo, na którym rozpaczliwie usiłowało się umościć słońce. W tej jakże prostej czynności przeszkodziło mi jakieś niebieskie futro, które pojawiło się nad moją głową.
- O. - zakomunikowało mi i odsunęło się lekko. Dopiero teraz domyśliłam się, że do świeżo krwawiącej rany, kiedy szłam, przylepiło się wiele kolorowych, jesiennych liści...
<Kirke? Odpisz, prooszę :3>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz