Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 29 marca 2016

Od Kiry "Jak najdalej stąd" #4 (cd. Alexander/chętny)

Oto pierwsze op. od przybyszów z obcej watahy - Kiry i Alexandra, którzy szukają nowego domu. On jest synem króla wilczej stolicy Peralli, który wyrzekł się własnej rodziny, a ona przypadkową waderą, z którą basior stopniowo się zaprzyjaźnia. Trafili na WMW całkowicie przypadkowo, a mimo to postanowili spędzić w niej choć odrobinę czasu.
Cała ich historia znajduje się na BK w serii "Nowy dom?" oraz na CK o tym samym tytule, co tutaj.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Najwyżej spróbuję się sam tam teleportować, choć obawiam się, że odległość jest zbyt duża, a mój żywioł nie jest nazbyt silny.
- A co jeśli się nie uda? - zapytałam niepewnie.
Odpowiedziało mi milczenie. Alexander zamknął oczy. Jego futro zaczęło lekko falować. Nagle moce światło oślepiło mnie na chwilę i mocy podmuch wiatru rozwiał moje błękitne włosy. Rozejrzałam się - Alexa nigdzie nie było. Nie było słychać niczego, oprócz huku Wodospadu Szklistej Łzy. Czyli się udało? A co jeśli nie? Rozłożyłam skrzydła i zleciałam jak najszybciej na dół. Stanęłam na pobliskich śliskich skałach i zaczęłam się rozglądać czy nikt mnie przypadkiem nie obserwuje. Jedyną wyróżniającą się rzeczą dookoła były roztrzaskane ciała strażników. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. To...straszne. Teraz, jedyną słuszną rzeczą do zrobienia, było odnalezienie mojego towarzysza. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę gęstego lasu.
Nigdzie nie było czuć ani zapachu wilka, ani żadnej zwierzyny. Niestety nie mogłam polegać na moim węchu. Zwykle szukanie czegoś nie sprawia żadnych trudności, ale z moim rozszarpanym udem szybkość poruszania się spadła co najmniej dwa razy. Cóż, nie miałam innego wyjścia.

***

Po kilku godzinach bezowocnych poszukiwać zaczęłam tracić nadzieję. Wszystkie drzewa wyglądały identycznie i miałam wrażenie, że chodzę w kółko. Położyłam się zrezygnowana na trawie, aby trochę odpocząć. Spojrzałam przed siebie. Na lekkim wzniesieniu, jakich tutaj było dość wiele, leżało nieruchomo coś czarnego... Widocznie mnie tam jeszcze nie było. Wiedziałam, że to on, ale mimo to starałam sobie wmówić, że mi się tyko wydaje. Podbiegłam szybko do ciała. W połowie drogi przeszywający ból w zranionym udzie. Zatrzymałam się na chwilę. Kilka sekund później  ignorując ból ruszyłam przed siebie. Alexander leżał nieruchomo. Moje serce, bijące w zawrotnym tempie, nagle jakby się zatrzymało. Basior miał naderwane ucho. Mimowolnie łzy zaczęły powoli cieknąć po moim pysku. Kilka z nich spadło na moje udo. Poczułam szczypanie i pieczenie, po czym spojrzałam na ranę. Zniknęła. Zapomniałam o tym, że moje łzy mają lecznicze właściwości. Kolejne kapnęły na ucho Alexa, lecz ta rana się nie zagoiła. Nie umiałam wyjaśnić w żaden sposób jak to się stało. Basior wciąż leżał nieruchomo. Położyłam jego głowę na swoich łapach i ponownie zaczęłam szlochać.

***

Po kilku minutach jego ciało zaczęło się lekko poruszać.
- Kira...- usłyszałam cichy głos basiora.
Czyli... On... Żyje? Udało się! Naprawdę się udało! Szybko otworzyłam oczy, a moje spojrzenie zetknęło się z tym należącym do niego. Miał piękne złote oczy...
- A-alex...? - ledwo wyjąkałam.
- Coś się stało?
 Przytuliłam go mocno do mojej piersi.
- Myślałam, że... rozpadłeś się na kawałki podczas... teleportacji... Szukałam cię... dobre kilka godzin. Znalazłam cię kilka minut temu... i... i... - próbowałam coś wyjąkać, lecz łzy mi w tym uporczywie przeszkadzały.
- I co?
- Masz oberwane ucho... Sądziłam, że... że... straciłeś przykładowo... oczy... Albo wzrok...
Z niewielkim trudem podniósł się, a następnie usiadł. Po chwili zamyślenia spojrzał zaciekawiony na moje udo. No tak... przecież nie wie, że moje łzy mają takie specyficzne właściwości.
- Um... To, że mnie tak nastraszyłeś ma też swoją dobrą stronę - mówiąc to otarłam łapą łzy.
Basior posłał mi pytające spojrzenie.
- Moje łzy mają uzdrawiające właściwości... Niestety na twoje ucho nie podziałały - Wyjaśniłam - Powiedz mi, czy to przez tą teleportację?
Alexander chyba sam do końca nie wiedział, więc nie pewnie pokiwał głową dając mi do zrozumienia, że moje podejrzenia są prawdopodobnie trafne.
- Rozumiem...
- Musimy iść dalej - wydał rozkaz - I to jak najszybciej. Pamiętaj, że zmieniamy kurs.
- Co masz przez to na myśli?
- Idziemy w drugą stronę
- "W drugą" czyli którą? Nie wiem już nawet, skąd przyszliśmy.
Basior po chwili zwrócił swój wzrok na coś co znajdowało się z tyłu. Odwróciłam się.
- No raczej nie wrócimy do wodospadu... - w odpowiedzi mój towarzysz pokręcił głową na "nie".
Po chwili Alex obrócił się w prawo i ruszył przed siebie dając mi znak abym podążała za nim.

***

Po kilku godzinach marszu dotarliśmy na niewielką polanę.
- Tu zrobimy postój - oznajmił basior - Przy okazji możemy się posilić.
Sięgnął do swojej torby i wyciągnął dwa dosyć duże kawałki wysuszonego mięsa i jeden dał mi. Zaczęliśmy jeść. Zjadłam tak na oko to połowę. Nie dam rady już więcej, a poza tym i tak nie byłam zbyt głodna. Tyle wystarczy.
- Nie zjesz więcej? - zapytał.
Tsa... wszyscy mi to wytykają, że niby nic nie jem i jestem chuda jak patyk. Po prostu jestem szczupła. To ich sprawa, że mówią o mnie jako o anorektyczce. Podoba mi się moja sylwetka i niech tak zostanie.
- Nie - zdecydowanym ruchem łapy odsunęłam mięso.
Alex zaczął się na mnie patrzeć z lekkim zdziwieniem. Przewróciłam oczami.
- Huh... No bo jestem anorektyczką. W każdym razie inni tak uważają - parsknęłam. Nie lubię o tym mówić. - Chodź, idziemy.
Spojrzałam na niebo. Słońce chyliło się ku zachodowi, a sklepienie przybierało piękny różany kolor. W pobliżu znaleźliśmy małą jaskinię, która okazała się idealnym miejscem do spędzenia nocy. Tym razem nasze schronienie było większe, a co za tym idzie dużo wygodniejsze. Zebrałam trochę pobliskiej ściółki i dokładnie nas oboje nią przykryłam, ponieważ zima z każdym dniem stawała się coraz zimniejsza.
- Powinieneś odpocząć po takim dniu. Dzisiaj ja obejmę wartę - szepnęłam.
Alex jedynie przytaknął i poszedł spać. Oparłam głowę na łapach i zaczęłam nasłuchiwać. Na razie nic nie wskazywało na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Zamknęłam oczy, jednak starałam się zachować czujność. Nagle usłyszałam ciche szelesty... Obudzić Alexa? Nie... Po co, to pewnie jakieś zabłąkane zwierzę lub szelest liści. Ostrożnie weszłam na dwór. Rozejrzałam się, lecz nie mogłam niczego lub nikogo dostrzec. Mój węch również mnie zawiódł. Po chwili bezczynnego stania na śniegu usłyszałam ciche warczenie. Odruchowo odwróciłam głowę, lecz dostałam czymś ciężkim w łeb. Straciłam przytomność.

***

- Dobra, ile mamy czekać? Załatwmy ją i będziemy mieli to z głowy - usłyszałam męski głos.
Załatwić!? Chodzi o mnie?! Leżałam na trawie, a nade mną stało kilka uzbrojonych wilków. Jeden z nich miał waśnie zadać mi śmiertelny cios. Momentalne odskoczyłam odpychając jednego z basiorów.
- Mówiłem Ci, żebyś zrobił to wcześniej - warknął jeden z nich i przytknął mnie do drzewa.
Alexander stał na śniegu trzymany przez kilku strażników. Basior widząc to, że jeszcze żyję zaczął się szarpać. Strażnik przytknął rękę do mojej szyi i zaczął  mnie dusić. Nigdy nie czułam takiego przerażenia. Nagle z cienia pobliskich drzew "wyszły" jakby z niego stworzone... jakby demony... Miały bliżej nieokreślone kształty. Kilka z nich zaczęło się śmiać psychopatycznym śmiechem. Wszyscy obecni patrzyli się na nie z przerażeniem, a one jakby nigdy nic powoli do nas podchodziły. Następnie zaczęły psychicznie atakować strażników lub wnikać w nich. Wszyscy zaczęli się tarzać po śniegu, albo uciekali z przeraźliwym krzykiem. Demony przez chwilę się we mnie wpatrywały, by po chwili zmienić się w cień.
- Nic ci nie jest? - podbiegł do mnie Alex.
- C-chyba nie. A te... demony... co to było? To ty? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie. Nie posiadam żywiołu mroku - odparł przekonany.
- Za to ja mam... praktycznie nic o nim nie wiem...
- Musimy iść dalej. Już za długo tu jesteśmy

***

- Ej, nie wierć się, bo nas zauważą - szepnął basior.
- To ty, ja nic nie robię - odpowiedziałam.
Właśnie śledziliśmy pewną grupę wilków. W tej chwilo właśnie rozmawiały.
- Słyszysz o czym oni rozmawiają?
- Nie, musimy podejść bliżej
- Ale wtedy nas zauważą - zaczęliśmy się przepychać.
- Masz ci babo placek. Zauważyli nas!
- Wiejemy?
- Nie, spróbujmy rozwiązać to dyplomatycznie.

 <cd. Alex, ktoś z innej watahy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz