Nawet nie myśląc o śniadaniu, udałam się na małą "wycieczkę", po terenach watahy. Chciałam znaleźć jakieś spokojne miejsce, jednak wszędzie było tłoczno. Dopiero w Magicznym Ogrodzie było pusto. Odetchnęłam i skupiłam się na małym drzewku. Pozwoliłam na to, by myśl o nim wypełniła cały mój umysł. A potem wyobraziłam sobie, jak drzewko staje w płomieniach. Zacisnęłam przy tym powieki, więc gdy je otworzyłam i spostrzegłam, że drzewko naprawdę się pali, zaczęłam podskakiwać z radości. Zdekoncentrowałam się i płomienie zniknęły. Ale to i tak było coś.
Teraz postanowiłam poćwiczyć trochę żywioł wiatru. Wyobraziłam sobie małe tornado, przemieszczające się po Magicznym Ogrodzie. Nie mogłam pozwolić moim myślom obijać się we wnętrzu czaszki, o nie; teraz musiały "sproszyć" się w kupę i dokładnie skoncentrować. Nigdy nie próbowałam opanować tej trudniejszej magii, więc zdziwiłam się widząc tornado, które zaczęło szybko wirować. Kilka mniejszych drzewek zostało wyrwane z ziemi. Wszędzie latały przedmioty, których znaczenia nie znałam. Chciałam sprawić, by tornado znikło, ale te tylko powiększyło się i siało okropne spustoszenie. Zdążyłam tylko pomyśleć, że znów straciłam kontrolę, gdy nagle wielka powietrzna siła uderzyła we mnie.
***
Znowu znajduję się w szpitalu. Poznałam to miejsce po charakterystycznym
zapachu. Uderzyłam się łapą w głowę. Potem zaczęłam analizować bandaże i
tego typu rzeczy znajdujące się na moim ciele. Było tego naprawdę dużo.
Zapewne tamto tornado "porzuciło mnie" dopiero w samym centrum watahy.
Stąd tyle obrażeń.W tym momencie do pomieszczenia weszła lekarka. Od razu zasypałam ją pytaniami:
- Kiedy będę mogła stąd wyjść? Mogę chodzić? Czy ktoś już opanował to tornado?
Lekarka uspokoiła mnie.
- Tak, tornado zostało "opanowane", na razie radziłabym ci nie chodzić, a wyjść stąd będziesz mogła zapewne za około tydzień - wyjaśniła.
- Dobrze... - Mruknęłam. - Ale strasznie będzie mi się tu nudzić.
- Trzeba było nie wywoływać tornada - wzruszyła ramionami (tak, wiem, anatomia wilka) lekarka i wyszła. Może i miała rację...
***
Minęły trzy tygodnie. Od czasu drugiego wypadku nie próbowałam ćwiczyć
ujarzmiania moich żywiołów. Może to i dobrze, przynajmniej nie muszę
narażać się na niebezpieczeństwo. Ale w końcu muszę ujarzmić moce. Może
ktoś z watahy pomógłby mi? Ale kto w takim razie? Mało osób tu znam... W tym zamyśleniu wpadłam na jakiegoś basiora. Zrobiłam się cała czerwona ze wstydu i wybąkałam ciche:
- Przepraszam...
Po raz pierwszy w życiu przy basiorze odebrało mi mowę. Dlatego, że był to najprzystojniejszy basior, jakiego kiedykolwiek widziałam. I... Zakochałam się z punktu.
<Toboe? Xd>
Uwagi: "Walnęłam" to nie jest właściwe słowo. Przynajmniej w op. nie używa się takich określeń. Lepiej zastosować wyraz "uderzyłam".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz