Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 8 stycznia 2017

Od Sarah “Ach, te dzieci” cz. 1 (cd. chętny)

Jesień 2018
Po krótkiej pogoni skoczyłam, wbijając pazury w ciało mojej ofiary — był nią nikt inny, jak zając, którego upatrzyłam sobie na dzisiejsze śniadanie. Położyłam się na trawie i rozpoczęłam posiłek. Zostawiłam resztki na ziemi. Podniosłam się i postanowiłam czegoś się napić. Potruchtałam w stronę Wodopoju. Było tam kilka wilków, więc przywitałam się i zanurzyłam pysk w wodzie. Pijąc ją wpadłam na pomysł, żeby pójść do Mrocznego Lasu. Wtedy także przypomniałam sobie, o zdarzeniu mającym miejsce dosyć dawno, właśnie tam. Mając cichą nadzieję na spotkanie Drakena, ruszyłam w tamtym kierunku. No tak, Draken. Jedna z nielicznych osób, na których mogłam polegać, mój najlepszy przyjaciel... Czy mogłam dalej go tak nazywać? Po ucieczce nie widziałam go parę lat, a nasze ostatnie spotkanie trwało nie więcej niż parę minut. I znowu nastąpiła paromiesięczna przerwa. Wtedy nie wydawał być się innym, nadal był tym samym, słodkim basiorem, w którym się zakochałam. Ale kto wie, czy jest nim nadal?
W myślach skarciłam samą siebie. Skoro nie zmienił się kilka lat, to jaką różnicę zrobiłyby mu te miesiące? Zaczynałam myśleć, że nieco przesadzam. W pewnym momencie zatrzymałam się na chwilę. Coś usłyszałam, a ten odgłos dochodził z tyłu. Odwróciłam się w tamtym kierunku, ale po chwili uznałam, że to nic takiego, bo nawet, jeśli ktoś mnie śledził, mogę uciec. Albo w ostateczności spróbować go powalić. Przeszłam jeszcze kilka metrów i ponownie wstrzymałam wędrówkę. Czułam czyjeś spojrzenie na sobie. Rozejrzałam się dookoła. Ostrożnie weszłam między drzewa i usiadłam, znikając w ich cieniu. Chciałam dostrzec osobę, która postawiła sobie na celu podążanie za mną, a poczekanie, aż wyjdzie ze swojej kryjówki wydawało się być najlepszym pomysłem. Odczekałam niespełna minutę, i spostrzegłam, że na dróżkę między drzewami wychodzi szczeniak. Ach, te dzieci. Mentalnie poczułam ulgę, że nie jest to nikt obcy, lub co gorsza, człowiek. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z cienia, a szczenię aż podskoczyło w miejscu, gdy nagle mnie zobaczyło.

<chętny?>

Uwagi: Spróbuj może pisać trochę dłuższe op. "Mroczny Las" to nazwa miejsca! Wszystkie "ochy" i "achy" zapisujemy przez "ch".

Od Zirael "Czyżby zapomniany" cz. 2 (c.d Shiryu)

Wrzesień 2018 r.
Od dłuższego czasu nie widziałam Shiryu, a wcześniej dosyć często zdarzało mi się na niego natknąć. Nie przejmowałam się tym, widząc że żaden wilk w watasze nie jest zaniepokojony i zajmowałam się swoimi zadaniami. Shiryu był w watasze krócej niż ja, i zdawało mi się że nie rozmawiał z nikim oprócz mnie i Miniru. Poszłam do jego jaskini, i kiedy nie odpowiedział na moje wołanie przez jakieś piętnaście minut, zastanawiałam się czy wejść. Może śpi? Może nie ma ochoty na gości? W końcu nieco zestresowana weszłam i zdążyłam przeprosić za wejście bez pozwolenia, zanim zorientowałam się że nikogo nie ma. Były za to książki - i to wiele porozwalanych wszędzie. Chciałam wyjść, jednak ciekawość była zbyt silna. Wymyślałam zwariowane scenariusze, gdyby basior nagle wszedł do jaskini, ale nic takiego się nie wydarzyło. Obrzuciłam obojętnym wzrokiem stos książek; nie miałabym z nich żadnego pożytku, ponieważ nie umiałam czytać. Postanowiłam pójść za zapachem basiora. Była to spontaniczna decyzja, ale żal mi go było. Zostawiłam Miniru wiadomość, w której wszystko wytłumaczyłam. Obawiałam się że mogłaby pójść za mną, a nie wiadomo co zatrzymało Shiryu. Nie zabrałam nic czego od razu pożałowałam, ponieważ podróż trwała dość długo. Straciłam mnóstwo czasu, bo w międzyczasie musiałam coś upolować i znaleźć wodę i nocleg, ale w końcu całe życie byłam zdana tylko na siebie więc nie miałam najmniejszego problemu. W końcu dotarłam do jakiegoś jeziora, co bynajmniej nie kojarzyło mi się przyjemnie, więc postanowiłam się nie zbliżać. Zapach zaprowadził mnie do jaskini. W środku zastałam basiora, który pochylał się nad skrawkami papieru. Nie wiedziałam czy mam być wściekła, że uciekł bez słowa, czy cieszyć się, że żyje. Wybrałam to pierwsze.
- Cieszę się, że mości księciu nic się nie stało - wysyczałam.
- Zirael! - Shiryu w końcu mnie zauważył - Co tutaj robisz?
- To chyba ja powinnam o to zapytać! - kipiałam ze złości - Od kiedy się należy do watahy nie znika się bez słowa! Powiedziałeś komuś? Miałeś zamiar w ogóle wrócić?
Basior wydawał się zmieszany. Odwrócił wzrok.
- Dlaczego tutaj przyszedłeś? - powiedziałam już milej i przede wszystkim ciszej.
- Znalazłem mapę i postanowiłem tu przyjść. Nie uwierzysz co odkryłem.

<Shiryu? Mam nadzieję że będzie ciekawie :)>

Uwagi: Postaraj się pisać nieco dłuższe op. Brak niektórych przecinków.

Od Zirael "Nowonarodzona" cz. 7 (c.d. Miniru)

Wrzesień 2018 r.
Wrześniowe, ciepłe powietrze zawitało do mojej jaskini, niosąc ze sobą dźwięki ptaków i innych zwierząt leśnych. Było wcześnie rano, ale obudziłam się z niespokojnego snu. Czyżby poczucie winy dało o sobie znać? W prawdzie chciałam być dobrą i lojalną przyjaciółką, niezawodną. Niestety wyszło jak wyszło i Ziri po raz kolejny zepsuła sprawę.
Wyszłam z jaskini i postanowiłam się rozejrzeć. Wszystko wydawało się w porządku, jedynie wilki zwykle polujące na zające, spacerujące do wodopoju albo wykonujące swoje profesje, musiały jeszcze spać. Nic w tym dziwnego, skoro nawet słońce jeszcze nie wzeszło. Było wyjątkowo ciepło nawet jak na wrzesień, który w końcu nie był najzimniejszym miesiącem. Zima która ma niedługo nadejść, będzie prawdopodobnie łaskawa. Jednak w powietrzu unosiła się niespokojna woń. Postanowiłam zakraść się pod inne jaskinie. Nie zamierzałam zaglądać do środka a tym bardziej wchodzić. Z brzuchem przy ziemi, kroczek za kroczkiem przemieszczałam się do kolejnych jaskiń i nasłuchiwałam. Zwykle witały mnie tylko odgłosy chrapania, ciche pomruki albo szelest, kiedy wilk przewracał się na drugi bok. Kiedy została mi tylko Miniru, do której jaskini najbardziej bałam się wejść, poczułam ściśnięcie w żołądku. Zawołałam najpierw, ale odpowiedziała mi cisza. Weszłam do środka i zauważyłam waderę na środku jaskini, dygoczącą i zlaną potem. Podbiegłam do niej i próbowałam obudzić, ale zrezygnowałam z tego zauważywszy, że nie przynosi to efektu. Miniru co jakiś czas wypowiadała jakieś pojedyncze słowa jak zjawy czy luram, co tylko sprawiało, że zamartwiałam się coraz bardziej. Powtarzała również opętańczo Ziri... A jednak z naszej znajomości nie wynikało nic dobrego. Nie wiedziałam czy mam pójść po Astrid, ponieważ ostatecznie to był tylko sen, nieważne jak potworny by nie był raczej nie zagrażał jej życiu. Albo sama chciałam w to wierzyć. Słońce zdążyło już wzejść wysoko, a na zewnątrz dały się słyszeć odgłosy obudzonych wilków. W końcu Miniru zerwała się na równe łapy oddychając głęboko i rozglądając machając pyskiem we wszystkie strony. Czując niesamowitą ulgę, wstałam usiadłam naprzeciwko wadery i powiedziałam miłym, ale może za bardzo stanowczym tonem:
- Teraz powiesz mi wszystko o zjawach, o bestiach, o luram cokolwiek to znaczy, o twoich przebarwieniach, o naszyjniku, o runach i o - zawahałam się przez sekundę - twoich bliznach. - wadera wzdrygnęła się.
Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak rozkaz, raczej byłam strasznie zmartwiona i zła, że mi nie powiedziała o swoich problemach, ale może byłam już zbyt zmęczona, żeby być miła.

<Miniru? Mam nadzieję że Cię zaskoczyłam :)>

Uwagi: Brak kilku przecinków.