Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 6 stycznia 2015

Od Alexandra "Czy to koniec watahy?" cz.5

C.D. op. Moonlight, Lithium Vane, Kiiyuko i Shadow'a

Jakiś czas później, siedząc u siebie w jaskini stwierdziłem, że już Kiiyuko naprawdę długo nie zaszczyca nas swoją obecnością, a uświadomiła mi to dopiero lekko stuknięta Lithium. Może rzeczywiście coś się jej stało? Nie, nie mogę tego tak po prostu zostawić. Wyszedłem prędko z jaskini i powędrowałem do pierwszego lepszego wilka, jaki mi przyszedł do głowy, udając, że nie widzę wściekłego spojrzenia Lithium czającej się za krzakami. Poszedłem do Moonlight, by ją poinformować o moim planie.
- Witaj Moon.
- Cześć. - rzekła zdezorientowana z jaskini.
- Chciałem ci powiedzieć, że mogę zniknąć na jakiś czas.
- Zniknąć to znaczy?...
- Idę na tereny Asai. Martwię się o Kiiyuko. Przekaż reszcie, żeby wszelkie ważne sprawy kierowali do Bety.
- Dlaczego mówisz to akurat mi?
- Bo mieszkasz najbliżej. - wyjaśniłem krótko i pobiegłem tam, gdzie miałem w planach. Teraz to już Lithium Vane była zapewne święcie przekonana, że jestem zły...

***

Czułem, że święci się coś złego. O tak, bardzo złego. Gnałem mrocznymi korytarzami w zamczysku Asai, w którym niestety, ale musiała mieszkać. Nabrałem jeszcze większej prędkości widząc zamknięte drzwi do sali, na której wyraźnie wyczuwałem obecność Kiiyuko. Może wiedziałem gdzie jest ze względu na to, że mam taki żywioł? Może tak, może nie... Wyrwałem z olbrzymim hukiem drzwi. Moim oczom ukazały się przerażone pyski Asai niosącej jakąś miskę, parszywego Shadow'a i Kiiyuko jakimś cudem zamkniętej w klatce.
- Grrr... Co tu się wyrabia? - warknąłem.
- Tu? Nic. - uśmiechnął się Shadow.
- Gdzie jest medalion?
- Może jest, może go nie ma. - zaśmiała się przebiegle Asai.
- Nie denerwuj mnie! - krzyknąłem rzucając się na waderę tak, że ta zdumiona wylądowała na ziemi.
- Oddawaj medalion i uwolnij Kiiyuko!
- Uh... - tylko sapnęła próbując się uwolnić z mojego uścisku.
- Słyszysz co do ciebie mówię?!
- Słyszę, słyszę... Nie dramatyzuj. - syknęła przewracając oczami. - Zrobię co każesz pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Wypijesz zawartość miski. - wskazała łapą na srebrne naczynie. Nie miałem pojęcia, co robi zawarty w niej płyn, ale Kiiyuko i jej medalion był ode mnie ważniejszy.
- Zgoda. Ale najpierw zapłata.
- Eh... - mruknęła. Klatka zniknęła, a ona podniosła się z podłogi. Rzuciła medalion Kiiyuko, który wcześniej miała zawieszony na szyi. Różowa wadera prędko pochwyciła go w pysk. Ja po upewnieniu się, że zrobiła co kazałem, powoli podszedłem do miski i przez chwilę wpatrywałem się w swoje odbicie.
- No pij, pij.
Jednym haustem wypiłem zawartość. Smakowało jak zwykła woda. Już 3 sekundy później chwycił mnie koszmarny ból głowy, brzucha i wszystkich mięśni. Czułem, jak moje wszystkie wspomnienia giną. Kiiyuko szybko uciekła przerażona widokiem, który zobaczyła patrząc na mnie...
- Jestem Xander. Nikt, a to nikt mi się nigdy nie sprzeciwi... - powiedziałem sam do siebie uśmiechając się szatańsko, gdy już złe samopoczucie minęło.

Od Alexandra "Jak dołączyłem? [Anuriti]" cz.2 (cd. Anuriti)

- Po co tutaj przyszedłeś? - warknąłem groźnie.
- Eeee... - "zawiesił się" zastanawiając się nad tym, co ma dalej powiedzieć. - ...po jedzenie.
- Po jedzenie? Sam sobie upolować czegoś nie możesz?
- Nie za bardzo. Za wolny jestem, żeby cokolwiek dogonić. - wyszczerzył się szeroko. Przewróciłem dramatycznie oczami. Im młodsze pokolenie, tym głupsze. Coraz gorzej szkoleni do walki i polowań... Eh, co się z tym światem porobiło.
- A moje pazury są zbyt tępe, aby przebić skórę i... - kontynuował, ale ja mu przerwałem unosząc łapę na znak, aby się łaskawie zamknął.
- Sprawa pierwsza: wstawaj.
Wykonał polecenie otrzepując się niezdarnie z piasku.
- Sprawa druga: ty sobie w takim razie w życiu nie poradzisz. Nie przeżyjesz więcej niż tydzień. Jakim cudem jeszcze trzymasz się przy życiu?
- Moja inteligencja oraz podświadoma medytacja daje mi moc i...
- Ale ja się pytam naprawdę.
- Padlina.
- Eh... - westchnąłem. - Chyba jestem zmuszony cię przyjąć do watahy.
- Serio? - ucieszył się merdając ogonem.
- Serio. A teraz poszukaj Ajaxa, jest tutejszą Betą lub Rose będącą Gammą. Poproś, aby któryś z nich oprowadził cię po terenach. - rzekłem niechętnie.
- Ok!
- A teraz pozwól, że sobie pójdę, bo nie mam za bardzo czasu na pogawędki. - odparłem odchodząc.

<Anuriti?>

Od Yusuf'a "Witam i przepraszam bardzo" cz. 1 (cd. Midnight lub Kiiyuko)

Był słoneczny dzień złote liście poopadały na ulice, a ja miałem do wykonania przechwyt. Super. Mój biały płaszcz w sumie trochę już ubrudzony. Powiewał na chłodnym wietrze. O, mam cel. Normalnym krokiem podszedłem do blondyna z prostymi włosami długości chyba jakoś jak ja. Wybierał jabłka ze straganu. Mhm to na pewno on. Szybko sięgnąłem do jego kieszeni, wyjąłem jakieś zawiniątko i szybszym krokiem sobie poszedłem, myśląc, że tego nie zauważył. Skręciłam do uliczki między kamienicami. A ktoś mnie przygwoździł do ściany, był to ten sam mężczyzna. Jak to, przecież jestem najlepszym złodziejem! Jak mógł poczuć?!
- Co ty sobie myślałeś?! - krzyknął.
- A bo ja wiem - uśmiechnąłem się wzruszając ramionami. Naglę na jego szyi zauważyłem znamię, miałem takie samo. Hmm... A jeśli? Nawet głupi nie jest, więc może...
- Gadaj, albo pożegnasz się z życiem - warknął i wyciągnął pistolet, którego wcześniej nie zauważyłem.
- Nie tylko ty masz takie cacko - zaśmiałem się odpychając go od siebie i sam pokazałem mu pistolet - Należysz do zakonu?
Stał moment z otwartą buzią. No tak, zwykły człowiek nie wie kim jesteśmy, w przeciwności do templariuszy i innych ludzi z bronią. Wyjął miecz.
- Spokojnie nie jestem templariuszem - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Udowodnij - warknął.
Pokazałem znak zakonu na mieczu. Łączył moment wątki, ale zaraz znowu powrócił jego wrogi wyraz twarzy.
- Mogłeś go ukraść - nie zmieniał tonu.
- Ugh, ale ty uparty - westchnąłem i odsunąłem trochę koszule ukazując moje inicjały i znak assassynów na obojczyku. Złagodniał, schował miecz i pistolet.
- No to witam bracie - powiedział już normalnie.
- Witam i przepraszam bardzo za to - odpowiedziałem oddając mu jego własność - pomyliłem cię, wybacz.
- Zapewne jakaś misja, rozumiem - powiedział uśmiechając się. Odetchnąłem z ulgą. Po chwili zastanowienia spytał się mnie - Czy ty też umiesz tak?
Nie zdążyłem zapytać co, a on był już w postać białego wilka ze skrzydłami. Matko Boska, nie jestem sam! Zaśmiałem się i również zamieniłem się w nie wiem psa? Wilka?
- Tak umiem.
- No to cóż mam do ciebie propozycje - uśmiechnął się - Chodź!
Nie zdążyłem zapytać co, a on już ruszył biegiem w kierunku obrzeży miasta, nie miałem wyjścia, pobiegłem za nim. Trzymałem się tuż za nim. Ludzie odsuwali się krzycząc "Hycla!" albo "Co za paskudne bestie!".
- Idioci - prychnąłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - dodał.
- Co chcesz mi pokazać zaproponować czy co tam? - spytałem się w pośpiechu.
- Zobaczysz sam - rzucił przez ramie.
***
Po godzinie biegania i sprintowania dotarliśmy do drzewa, na którym były pomarańczowe liście, może by to nie było nic nie zwykłego gdyby nie to, że powinny one już dawno opaść, a one nadal uporczywie trzymały się drzewa, zaciekawiony, zerwałem jednego, a drzewo zaskrzypiało. Ups. To chyba magiczne drzewo.
- Zostaw, to je boli - powiedziała wadera wychodząca zza drzewa.
- Kiiyuko - powiedział basior i schylił głową, naśladując go zrobiłem to samo.
-Nie wiedziałem - powiedziałem cicho w swojej obronie.
- Zauważyłam - powiedziała - Mid, mogę wiedzieć czemu przyprowadziłeś tutaj tego wilka?
- Chciałbym, aby dołączył - powiedział poważnie.
Aby dołączył do czego? A dobra, już wiem.
- Ja też - dodałem.
- Hmm niech się zastanowię-mruknęła okrążając mnie, na pewno mnie oceniała.

<Kii? Mid?>

Od Soni "Co nam przyniesie dzień"

Pewnego razu  postanowiłam odejść od swojej rodzinnej watahy i zacząć swoje nowe, lepsze życie. Chciałam przybyć do watahy, która zachowuje się podobnie do mnie. Przybyłam też w celu umilenia złych wilków. W swojej rodzinnej watasze byłam tkz. "Malutką królewną" Wszyscy mieli mnie za kogoś naprawdę ważnego, ponieważ byłam córką Alfy. Na początku musiałam odbyć długą podróż, jednak potem, gdy ujrzałam progi swojej nowej watahy zaczęła dygotać z radości. Teraz czeka na wiadomość, którą otrzymuje każdy nowy w watasze. Podczas czekania modliłam się też do Greckich Bogów o to by strażnik, który wskazał mi drogę do jednej z lepszych watah wyzdrowiał, ponieważ ciężko zranił go wtargający się do dworu watahy zbójca Alhemant. Długo nie czekałam za odpowiedzią z uśmiechem na pysku przyjęli mnie do watahy. Nie wiedziałam, czy uda mi się udobruchać złe wilki, ponieważ dawno już tego nie robiłam. Alfa poprosiła Betę, aby pokazał mi, gdzie jest moja jaskinia. Bardzo się ucieszyłam, gdy ujrzałam błękitną jaskinie wokół której rosły kwiaty i płynęła rzeczka. Jestem bardzo ciekawa swojej przyszłości.

Od Norwegiana "Pierwsze spotkanie" cz. 5 (cd. Shaylin)

Powinienem się tak nie narzucać. Ale jej oczy... te piękne oczy nie dawały mi spokoju.
Po jej wyrazie twarzy widziałem że jest wkurzona. Byłem zbyt nachalny, zrobiłem jej przykrość, lecz nie chciałem. Nie chciałem skrzywdzić tej delikatnej dziewczyny. Była zbyt cenna... nie skrzywdzę jej
- pomyślałem. Byłem tak ciekaw o to że pomyliła mnie z duchem.
Ona widzi je. Chciałem ją pocieszyć. Była zbyt załamana... przeze mnie. Nie wiedziałem że jest taka krucha i wrażliwa. A może ona kogoś ma. Może go kocha. I on ją? Czy jest w ogóle taki basior? Poczułem że cały się palę w środku. Jej spojrzenie. To przez to.
- Proszę... odejdź na chwilę... ja muszę ochłonąć... Zrobię ci krzywdę... - upadła na ziemię.
Biło od niej gorącem. Nienawidziłem się w tym momencie. Cofnąłem się. Bałem się o nią... była mi bliska. Nie chcę jej zabić. Usiadłem po turecku. Nie chcę aby pomyślała że ją prześladuję, czy coś. Ale czułem coś do niej. Jęknęła, że nic jej nie jest. Patrzyła mi w oczy.
- To nie twoja wina, ja jestem... dziwna i chyba... - nie dokończyła zdania bo na naszej drodze stanęła czarna puma. Shaylin chciała się na nią rzucić ale ją powstrzymałem popychając ją do tyłu. Sam o nią zawalczę. Wyjąłem z kieszeni spodni poręczny sztylecik i wbiłem go w serce tego nieokrzesanego zwierza. Zanim padła zadrapała mnie aż do krwi.
Bynajmniej policzek też ucierpiał.
- Nie musiałeś. Sama bym sobie poradziła - rzekła. Wyrwała mi z ręki sztylet i rzuciła nim w drzewo. Prosto w środek.
- Niezły rzut... - zaśmiałem się.
- Nieźle to ty zabiłeś tego zwierzaka. Szkoda, że nie jestem głodna... - dotknęła wgłębienia w drzewie. Była niesamowita. Chyba się zakochałem.... No i poszliśmy gdzieś gdzie śpiewają drzewa.

<Shay?>

Od Shaylin "Pierwsze spotkanie" cz. 4 (cd. Norwegian)

Szłam w ciągłym stresie. Nie wiedziałam co może się stać. Może powinnam tak po prostu odejść. Zostawić go i zniknąć? Po jego słowach ''idealna'' nie umiałam nic z siebie wydusić
Potraktował mnie jak zabawkę. A przecież nią nie byłam. Rozzłościł mnie. Dlaczego był taki nachalny. Zrobiłam chyba błąd, że się do niego odezwałam. On także dotrzymywał mi kroku, nic nie mówiąc. Wyprzedziłam go i nie szliśmy równym tempem. Byłam zła, tak okropnie zła. Bardziej to chyba na siebie. Dlaczego życie jest takie wkurzające? Nie chcę zrobić nikomu krzywdy, a ja co zrobiłam? Ciągle to robię. Chyba powinnam odejść... tak by nikomu nie zrobić przykrości i bólu. Usiadłam pod drzewem. On szedł, ale potem także usiadł drzewa dalej. Zachowałam się tak głupio. Dlaczego tak głupio myślę? Nie jestem z natury wredna, ale wszystko mnie wkurza. Jak mogę się tak znęcać? Nie powinnam tak robić.
Już wiem dlaczego, ale to moja tajemnica. Gdzieś daleko wyczułam zapach wilka. Była to Sora... Jednak jej zapach już po kilku chwilach zniknął, a basior ponownie mi się ujawnił.

<Norwegian?>